John Fogerty: O„ Proud Mary ”50 lat temu
Jest pokornym facetem i podobnie jak inni sławni autorzy piosenek, niezwykle samokrytyczny. Nawet gdy jest chwalony za swoje dziesięciolecia wspaniałego pisania piosenek, musi to trochę rozproszyć.
„Niektóre z moich piosenek są naprawdę dobre” – powiedział. „Ale mam swój udział w rzeczach, których być może nie powinienem był wypuścić”. To odzwierciedlenie tego, jak ważne są dla niego piosenki. Że odczuwa tyle samo bólu z powodu tych, których czuł, że zawiodły, jak i dumy z tych, które są tak sławne, że są zakorzenione w naszej kulturze.
Ale jeśli chodzi o te – piosenki, które są współczesnymi standardami – nie idzie na fałszywą pokorę. Jak każdy autor piosenek wie, czego nie można zaprzeczyć. A „Proud Mary” jest z pewnością tym. Niezaprzeczalne.
Napisał go ponad 50 lat temu. Po wielu latach, jak sam opowiada, pisania piosenek. Ale nigdy takiego. Był to pierwszy singiel Creedence Clearwaters drugi album, Bayou Country, stał się hitem.
Został ponownie nagrany w 1971 roku przez Ike & Tinę Turner, która rozszerzyła go w wielu kierunkach. Fogerty nigdy nie słyszał ich wersja, która zaczyna się powoli, a potem staje się naprawdę funky, aż do momentu jej wydania. Był nią podekscytowany.
Przez te wszystkie lata piosenka, zarówno we wcieleniu, jak iw wielu wykonaniach na żywo, jest tak potężna jak zawsze. Został zbudowany z myślą o trwałości. Chociaż pisał piosenki od dzieciństwa, powiedział, że była to jego pierwsza prawdziwa piosenka, pierwsza, na którą naprawdę czuł się ważny. I miał rację.
Po podzieleniu się pochodzeniem zapytałem go, w jaki sposób dociera do miejsca, w którym coś takiego się dzieje. To jedno z tych pytań, które zadawano, nawet nie wiedząc, czy dotrze jakakolwiek odpowiedź. Czasami nie. Ale nie Fogerty, który z wielką pasją otworzył się na temat tego najbardziej delikatnego, ale dynamicznego elementu procesu pisania piosenek.
JOHN FOGERTY: Czasami myślę o tym momencie, kiedy naprawdę zaczęło się dla mnie pisanie piosenek. To było z „Proud Mary”.
Szczególnie pamiętam napisanie „Proud Mary”, ponieważ nigdy wcześniej tego nie robiłem. Pisałem piosenki, ale zawsze były zwyczajne. Byłem do tego przyzwyczajony, zaczynając jako mniej więcej ośmiolatek. Powiedziałbym: „Hej! Zrobiłem piosenkę!” Ale zawsze wiedziałem, że to nie było zbyt dobre.
Czas mijał i nawet jako nastolatek poczułem się trochę lepiej, ale zawsze wiedziałem, że nie pasuje do ludzi takich jak Lennon & McCartney lub Leiber & Stoller, Irving Berlin lub Harold Arlen. Niektóre ze wspaniałych piosenek w historii. I zdajesz sobie z tego sprawę, ale jesteś tylko Dzieciaku! Uczyłem się. Jak młody sportowiec.
Aż do tego cudownego popołudnia, kiedy wydarzyło się „Dumna Mary”. I byłam po prostu zszokowana. Naprawdę byłam w szoku. Pomyślałem: „O mój Boże, to jest naprawdę dobre!”
To, co się wydarzyło, działo się przez kilka miesięcy. Postanowiłem zebrać to razem, być profesjonalnym i trochę lepiej zorganizowanym. Więc przeszedłem przez tę energię wychodzenia i kupowania małego segregatora, wkładania do niego papieru, przynoszenia go do domu i mówienia: „To jest mój śpiewnik!”
A moim pierwszym wpisem był tytuł: „Dumna Mary”. Nie wiedziałem, co to było.
Miesiące i miesiące później, będąc na mostku tego, co wychodzi z ja, wróciłem do mojej książki i spojrzałem na pierwszy wpis, a potem zdałem sobie sprawę, że to wszystko! Chodzi o łódź!
I wtedy ta piosenka powstała i była to moja pierwsza naprawdę dobra piosenka. Patrzyłem na ten proces, jakby to była niewidzialna ścieżka, na której byłem. Nie mogłem tego wiedzieć. A potem tak wiele rzeczy się ułożyło; stał się moim pierwszym dużym singlem.
Naprawdę zaskoczyło mnie to, bo jeszcze tego nie zrobiłem i nie minęło wystarczająco dużo czasu, abym nawet to przyswoił. A potem przez niezłą passę, przez kilka lat, napisałem kilka piosenek.
Mówię to z całą pokorą. Nie myśl, że próbuję się chwalić. To taki niezwykły sposób na odczuwanie, że to właśnie wyszło mnie. To trochę zniechęcające. Trochę się boisz.
Pracujesz nad piosenką, dopóki nie zrobisz jej dobrze, cokolwiek musisz zrobić. A potem na koniec odetchniesz z ulgą i zrób wydech. I myślisz: „O mój Boże, to jest naprawdę dobre”.
I oczywiście znowu grasz dla siebie i to świetny moment.
To był taki nowa rzecz dla mnie, a wszystko zaczęło się od „Dumna Mary.”
To tak, jakbyś był anteną, a twoja antena jest idealna. Ale od czasu do czasu po prostu wybierasz numer – i to właśnie wylewało się z radia do ciebie. A odebranie go zajęło ci trochę czasu, jakby już istniało. I tylko czeka, aż zbierzesz wszystkie części, które już tam są.
Wiesz, nie jest łatwo się tam dostać. To długa i kręta droga. Musisz naprawdę, naprawdę, naprawdę tego chcieć. Nie mogę tego inaczej powiedzieć.
To musi być twoja obsesja. Wiem, że życie cię przejmuje. Jesteś osobą dorosłą na świecie i masz wiele obowiązków i ciągną cię tu, tam i wszędzie. Ale w pewnym momencie musi znowu stać się twoją obsesją i musisz zdecydować, że nie pozwolisz, by cokolwiek stanęło na drodze. Chcesz tego, pragniesz tego tak bardzo, to po prostu najbardziej dokuczliwa, zdenerwowana rzecz w twojej psychice.
Zatem: nie możesz być leniwy. Ponieważ zapuka do twoich drzwi i będą takie chwile, kiedy będziesz robić coś innego, a potem coś zacznie drapać się po twojej skroni i powie: „Mam dla ciebie ten pomysł, John!”
I musisz iść, dokądkolwiek się udasz, usiąść z gitarą lub czymkolwiek potrzebujesz, aby pomóc tobie i swojemu notatnikowi, usiąść naprawdę cicho i tylko o tym myśleć.
Są więc dwie części. Musisz tego chcieć, aż do obsesji. Ale potem musisz nad tym pracować, aż do złamanego serca.
Ponieważ czasami wykonujesz tę pracę i nie dostaniesz się tam. Ale potem nagle ta zasłona unosi się i wychodzi z ciebie. I mówisz: „Och, czy tak to się dzieje?”
Od tego momentu możesz zacząć to robić podczas jazdy lub gdy pewnego dnia wspinasz się pod górę, ponieważ Twój mózg pracuje nad tym, co zostało Ci pokazane.
Dopóki tego nie osiągniesz, nie wiesz, co robisz. Po prostu błądzisz po płytkiej wodzie.